Ostatnie Posty

W dzisiejszym poście zdradzę wam w jaki sposób przygotowuje swój własny, dwufazowy płyn. W zasadzie to nie pamiętam, kiedy ostatnio kupiłam jakikolwiek drogeryjny. Długo szukałam swojego ideału wśród przepisów, i nigdy nie zapomnę, gdy pierwszy z nich okazał się być totalnym bublem... Dlatego, nawet jeżeli coś wam nie wyjdzie, nie zrażajcie się od razu, początki w przygotowywaniu własnych kosmetyków nigdy do prostych nie należały, i należeć nie będą :)




Na początku skupmy się w jakich proporcjach chcemy przygotować nasz płyn dwufazowy. U mnie jest to zawsze 2/3 fazy wodnej oraz 1/3 fazy olejowej. Ze względu na to, że swoim płynem DIY zmywam głównie makijaż oczu, zrezygnowałam w nim z dodatku olejków eterycznych, które w jakikolwiek sposób mogłyby podrażnić moje oczy (podkreślam - mogłyby).




FAZA WODNA
Moją fazę wodną stanowi zawsze woda demineralizowana + hydrolat, w moim przypadku jest to hydrolat rumiankowy (możecie również wybrać różany, ja niestety mam uczulenie) - ze względu na swoje działanie łagodzące oraz przeciwzapalne, polecany jest do skóry wrażliwej, z rozszerzonymi naczynkami. Zmniejsza zaczerwienienia, szorstkość oraz łuszczenie się skóry, zapewniając tym samym odpowiednie nawilżenie naskórka.

FAZA OLEJOWA
Zdecydowałam się połączyć olej jojoba (świetnie rozpuszcza makijaż oka, zwłaszcza tusz do rzęs!) oraz olej rycynowy (sprawia, że rzęsy/brwi szybciej rosną). Możecie również wybrać lub połączyć olej z pestek winogron, olej z awokado itp :)



+ MOJE DODATKI + ZASTOSOWANIE:

WITAMINA E

  • "Znajduje zastosowanie w większości kosmetyków naturalnych – chroni nierafinowane, zimnotłoczone oleje przed procesem jełczenia. Jest szczególnie przydatna w serum olejowych, oliwkach i kremach".
  • "Jest popularnym składnikiem kosmetyków antyoksydacyjnych. Może być łączona z kwasem ferulowym, alfa-liponowym, glukonolaktonem, witaminą C, ekstraktem z zielonej herbaty, koenzymem Q10, hydrolatem oczarowym i innymi znanymi antyoksydantami".
D-PANTENOL
  • "Sprawdza się przy produkcji kremów po goleniu oraz kosmetyków przeznaczonych dla cery wrażliwej i suchej".
  • "Może być stosowany w formulacjach dla każdego rodzaju skóry – trądzikowej, dojrzałej, suchej, naczyniowej, wrażliwej. Służy jako dodatek do maseczek, kremów, serum, pianek myjących, żeli, toników itd".
KWAS HIALURONOWY:
  • "Znajduje zastosowanie w serum do pielęgnacji każdego typu skóry – serum nawilżająco-odświeżających regenerujących, rozjaśniających, wygładzających, uspokajających itd".
  • "Służy jako składnik nawilżających kremów, dodaje się go do fazy wodnej".
  • "Stosowany jest jako składnik kosmetyków do pielęgnacji cery na całym ciele – balsamy, kremy, okłady, żele".
  • "Służy jako składnik nawilżających żeli i toników żelowych".

PRZEPIS NA 100ml:

HYDROLAT RUMIANKOWY
37ml

WODA DEMINERALIZOWANA 
25ml

OLEJ JOJOBA   
18ml

OLEJ RYCYNOWY 
8ml

WITAMINA E   
5ml
(łączy się z tłuszczami)
KWAS HIALURONOWY   
4ml
(łączy się z wodą)
D-PANTENOL   
2ml
(łączy się z wodą)
KONSERWANT EKO
1ml



TADAMMM....

Trzymam za was kciuki. Powodzenia!

Wasza Naczynkowa
Dziś przychodzę do was z testem, na który większość z was czekała. Nie będę się tu zbytnio rozwodzić na temat działania, różnic itp wśród filtrów SPF, być może utworzę taki post bliżej lata, gdy będę czegoś wnikliwie szukała do ciała :)


i
Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła jakiejkolwiek przydanej ściągi ;) Poniżej rozpisałam dla was nazwy INCI z niestabilnymi, przenikającymi lub bezpiecznymi filtrami. Enjoy!

BEZPIECZNE FILTRY:

  • Octocrylene (chroni w UVB, w małym zakresie UVA)
  • Methylene Bis-Benzotriazolyl Tetramethylbutylphenol (zwany również jako Tinosorb M) [chroni w UVA]
  • Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine (zwany również jako Tinosorb S) [chroni przed UVA]
  • Ethylhexyl Triazone (chroni w UVB, w małym zakresie UVA)
  • Ethylhexyl Salicylate (chroni w UVB, w małym zakresie UVA)
  • Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate (zwany również jako Uvinul A Plus) [chroni w UVA]
  • Diethylhexyl Butamido Triazone (zwany równiez jako Uvasorb HEB) [chroni w UVB i UVA]
  • Drometrizole Trisiloxane (zwany również jako Mexoryl XL) [chroni w UVA]
  • Terephthalylidene Dicamphor Sulfonic Acid (zwany również jako Mexoryl SX) [chroni w UVA]
  • Disodium Phenyl Dibenzimidazole Tetrasulfonate (zwany również jako Neo Heliopan AP) [chroni w UVA]
NIESTABILNE I PRZENIKAJĄCE FILTRY:
  • Ethylhexyl Methoxycinnamate (zwany również jako Octyl Methoxycinnamate)
  • Benzophenone-3 (zwany również jako Uvinul M40, Oxybenzone)
  • Benzophenone-4 (zwany również jako Uvinul Ms40)
  • 4-Methylbenzylidene Camphor
  • Octyl Dimethyl PABA
  • Homosalate

Zajmijmy się teraz dość kontrowersyjnym filtrem SPF:
  • Butyl Methoxydibenzoylmethane (Parsol 1789, Avobenzone) -  mówiąc wprost, gdy występuje samodzielnie jest on klasyfikowany do filtrów niestablinych, chroni „w szerokim zakresie” przed promieniowaniem UVA. Jednak w połączeniu z innymi filtrami jest skuteczny.

SKŁAD:


  • Aloe Barbadensis Leaf Juice[1] 
  • Vegetable Glycerin 
  • Camellia Sinensis (Green Tea Powder) Extract[1] 
  • Tocopherol (Vitamin E) 
  • Fucus Vesiculosus Extract 
  • Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf 
  • Eucalyptus Globulus (Eucalyptus) 
  • Euphorbia Cerifera Cera (Candelilla Wax) 
  • Origanum Vulgare 
  • Hydrastis Canadensis (Goldenseal) 
  • Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) 
  • Lonicera Caprifolium (Japanese Honeysuckle) 
  • Grain Alcohol 
  • Titanium Dioxide 6% 
  • Zinc Oxide 6%

    1. z kontrolowanych upraw ekologicznych

    i
    MOJA OPINIA:

    Dla przypomnienia - moja cera jest bardzo kapryśna - wrażliwa, naczynkowa, mieszana i skłonna do zapychania. W doborze naturalnego kremu SPF (do twarzy), mam ostro pod górkę. Większość kremów dostępnych na rynku (z powodu swojej tłustej formuły) powoduje u mnie - bielenie twarzy oraz ważenie się podkładu, co nie wygląda zbyt efektownie. Niestety z uwagi moją miłość do kwasów, czy retinoli, nie jestem w stanie z nich zrezygnować w swojej codziennej pielęgnacji. Przez kilka miesięcy szukałam złotego środka by wilk był syty i owca cała. I myślę, że po wielu spfowych rozczarowaniach w końcu mi się to udało.

    Blogosfera nie grzeszy w recenzjach odnośnie marki 100% Pure, a uważam, że to wielki błąd, ponieważ mimo sporej ceny ich produkty są naprawdę warte uwagi.
    Jeśli miałabym zrecenzować krem oil free, to muszę szczerze przyznać, iż jestem pod ogromnym wrażeniem. Przy pierwszej aplikacji się trochę przeraziłam, ze względu na przesadne bielenie twarzy, jakie zafundował mi krem zaraz po nałożeniu. Na szczęście z minuty na minutę, filtr się coraz lepiej wchłaniał, a moja skóra wracała do swojego poprzedniego kolorytu. Wielki plus dla producenta za informację na temat - procentowej zawartości tlenku cynku (chroniącego naszą skórę przed działaniem UVA), zwłaszcza, że aby nasz krem był skuteczny powinien zawierać go minimum 5%.
    Krem jest bardzo rzadki i lejący. Co do zapachu jest on raczej typowo 'filrtowy', czyli niezbyt przyjemny dla naszego powonienia; na szczęście dość szybko się ulatnia. Jednak co najważniejsze - jest niesamowicie, wręcz ogromnie matowy. Nigdy w życiu nie miałam do czynienia z takową formułą, jestem wręcz skłonna powiedzieć, że wszystkie inne matujące kremy, bazy (nawet te profesjonalne) nie umywają się do tego kremu z spf. Z tego też względu - 100% Pure zdecydowanie NIE polecam dla osób z cerą suchą, lub mieszaną w kierunku suchej. Ja sama nie jestem w stanie go aplikować na swoją skórę pod oczami, czy szyję, ze względu na zbyt toporną, wysuszającą formułę. Osoby zmagające się z cerą tłustą, bądź mieszaną w kierunku tłustej będą wniebowzięte. Ten krem zadziała jak wasza ulubiona a'la 'matująca baza spf'. Zero ciastkowania się podkładu, świecenia się skóry itp. Jedyne czego żałuje, to, że odkryłam ten produkt tak późno, być może pomogłoby mi to zaoszczędzić sporo pieniędzy i nerwów ;)




    Standardowo filtr 100% PURE został wycofany z polskich sklepów, i póki co możecie go upolować tylko i wyłącznie na ecco-verde w cenie ok. 146 zł.

    OGŁOSZENIE PARAFIALNE:
    Jeśli podoba was się w jaki sposób prowadzę swojego bloga - zachęcam was również do zalajkowania mojego funpage na FaceBook'u, nie będę ukrywać, że bardzo mi to pomoże i usprawni moją dalszą pracę na blogu.

    Wasza Naczynkowa
    Mało która z was wie, że poza miłością do naturalnej pielęgnacji, dzielę ją wiernie na wpół z kolorówką. Długo szukałam fajnej, wytrzymałej, niezawodnej palety cieni do powiek. Zależało mi również na tym by nie była za miliony monet oraz w miarę możliwości dostępna także stacjonarnie.


    i
    PRZEDSTAWIAM WAM... AFFECT


    Markę Affect stworzyła Karolina Matraszek, niezwykle zdolna i utalentowana wizażystka. Jak większość kosmetyków, które wychodzą spod dłoni pasjonatów kosmetycznych, tak i w tym przypadku paleta jest FENOMENALNA. Nic więc dziwnego, że przez długi czas od daty premiery, zdobycie jej graniczyło z cudem ;) Generalnie nie należę do osób, które ślepo 'rzucają się' na każdą kosmetyczną nowość, jednak skłamałabym, gdybym nie powiedziała, że przez blogosferę nie zostałam nią zachęcona.
    Ze względu na to, że dużo podróżuje, chciałam by moja paleta była z jednej strony neutralna, z drugiej najbardziej różnorodna jak się tylko da. Papierowe opakowanie wpływa nie tylko na jej lekkość, ale i poręczność. Dodatkowo, w przypadku cieni Naturally Matt wszystkie z nich są matowe. Praca z nimi to czysta przyjemność - nasycenie kolorów, pigmentacja, niesamowita łatwość blendowania oraz łączenia ze sobą odcieni... Według mojej oceny cienie są dość miałkie, co tym bardziej ułatwia z nimi pracę.
    Dzięki uniwersalnym barwom paleta sprawdzi się przy każdym typie urody. Możemy ją również śmiało wykorzystać nie tylko w przypadku dziennych, ale i również mocniejszych, wieczornych makijaży. 

    Paletę możemy zakupić stacjonarnie np. w Drogerii Pigment lub przez Internet, w cenie: 99zł.

    i
    ZALETY:
    - polska marka
    - 10/10 matowe cienie
    - świetna pigmentacja
    - nasycenie barw
    - mądrze zsynchronizowane ze sobą odcienie barw
    - łatwość pracy z cieniami (bledowanie, sposób łączenia, przechodzenia barw)
    - wytrzymałość cieni na oku
    - ładny, delikatny zapach cieni
    - cena

    WADY:
    - podczas pracy lubią się 'pylić'
    - brak czarnego cienia
    - brak lusterka (choć prawdopodobnie cena za paletę byłaby wtedy znacznie wyższa)


    Powyżej mój make-up paletą Karoliny :) Z góry przepraszam za prezentacje swojej palety, wyglądającej jak co najmniej po kilku 'przejściach'. Myślę, że to tym bardziej wpływa na wiarygodność mojej recenzji, iż z paletą Naturally Mat się praktycznie nie rozstaje.

    Wasza Naczynkowa